To, co dzieje się z pogodą zakrawa na skandal. Tymi słowami przywitał mnie jeden z wędkarzy, którego spotkałem w okolicy Dziewoklicza. Wtedy, kiedy powinno być zimno, powinien padać śnieg termometry pokazywały kilka stopni powyżej zera. O taflach lodowych w styczniu można było tylko pomarzyć. Silne wiatry i ulewne deszcze spowodowały, że w wielu rzekach poziom wody podniósł się tak znaczenie, że nie można było wybrać się na trocie. W końcu pod lodem tez dało się połowić, a teraz?
Kiedy zrobiło się nieznacznie cieplej podjechałem nad Kanał Zielony i Parnicę. W ubiegłym roku w lutym nie można było tam kija wcisnąć. Teraz, tuż przed Świętami Wielkanocnymi było tam – i nie tylko tam – smutno i pusto. Czy wiosna rzeczywiście się na nas obraziła? Są tacy, którzy udowadniają, że spóźnia się nawet o miesiąc. To jednak chyba przesada, ale dwa – trzy tygodnie z pewnością. Kiedy sprawdzałem ostatnio temperaturę wody w Odrze to termometry pokazywały zaledwie jeden stopień na plusie. Ichtiolog, a zarazem Dyrektor naszego Bura Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie Rafał Pender powiedział mi, że nawet, kiedy jest zimno, to i tak zadziała fotoperiodyzm. Brzmi bardzo naukowo, ale to po prostu efekt wydłużającego się dnia, a co za tym idzie większej ilości światła, która do nas dociera i jest ściśle związany z działaniem zegara biologicznego u roślin czy zwierząt. Ta sama zasada ma zastosowanie, jeśli chodzi o rzeki czy jeziora. Szczupaki na przykład, choć rzeczywiście jest jeszcze zimno i tak przystąpiły do tarła. Pierwsza ikra trafiła do naszej okręgowej wylęgarni w Goleniowe. Jeszcze kilka dni i powinno być zdecydowanie lepiej. Nie dość, że cieplej, to i ryby zaczną żerować – czego Wam i sobie życzę.