Nieudany start

Dla wielu z nas sezon na wędkowanie trwa niezmiennie przez cały rok. Inni zimą i wczesną wiosną tuptają w miejscu i niecierpliwie czekają na pierwszy dzień maja, kiedy będzie można otworzyć sezon na drapieżniki. W tym roku udało się zrobić to nieco wcześniej – w tym również na Odrze nr 5, bo zgodnie z uchwałą, którą podjął Zarząd Okręgu PZW w Szczecinie zezwolił nam tam na spinningowanie już 30 kwietnia.

Nie pierwszy to jednak raz, kiedy karty rozdawała pogoda. Niemal cały kwiecień był ponury, deszczowy i na dodatek zimny. Nie brakowało przecież i to w ostatnich dniach miesiąca nawet przymrozków.  Wypływający łódkami na rzekę nie mieli chyba, podobnie, jak ja specjalnie dużych apetytów. Świeciło zbyt mocne słońce, a na dodatek z godziny na godzinę rosła siła wiatru. Niewiele było takich miejsc, gdzie można było swobodnie porzucać. Najgorzej było chyba na Kanale Odyńca, ale to też nic dziwnego. Stali bywalcy wiedzą, o czym mówię. Tam regularnie wieje. Owszem miałem dwie ryby na kiju, ale podbieraka nawet nie zamoczyłem, bo wielkością przypominały śledzie. Spotkany na wodzie kolega próbował na żywca i na robaka z podobnym skutkiem.  Podobnym, bo tak, jak ja wracał do przystani o kiju. Myślę, że nie my jedni. Z tego, co wieść niesie, nieco lepsze wyniki mieli koledzy łowiący na płytszych mniejszych jeziorach. Tam woda była z pewnością cieplejsza. Tego, że wypłynąłem jednak nie żałuję. Kilka godzin w pięknych okolicznościach przyrody wynagradza wszystko. Zdradzę Wam jedno ze swoich wędkarskich przemyśleń. Zdecydowanie lepszych brań można się spodziewać dopiero wówczas, kiedy w pełni zażółcą się rzepakowe pola. Woda i temperatura powietrza są wyższe i łatwiej jest o okonie, czy szczupaki. Trzeba, więc uzbroić się jeszcze w cierpliwość. Rzepak dopiero zaczyna kwitnąć.