Wakacje czyli letnie lenistwo.

Pogoda ostatnio nas nie rozpieszczała, ale urlop, to urlop. Skoro już gdzieś tam wypoczywamy to i tak warto powędkować, jeśli oczywiście mamy kije ze sobą. W słoneczne dni najlepszych wyników możemy się spodziewać raczej wczesnym porankiem. Letnie wędkowanie nie jest więc dla śpiochów.

W pełni dnia, kiedy słońce jest już wysoko, ryby podobnie, jak człowiek są rozleniwione i o dobrych braniach możemy zapomnieć. Najlepiej wstać o brzasku i to niezależnie czy spinningujemy, czy łowimy ze spławikiem. Około dziewiątej, dziesiątej można już spokojnie wracać. W zależności od tego gdzie wypoczywamy zasadzamy się na inne gatunki ryb. O świcie, na przykład – na wcześniej zanęconym stanowisku warto w ciszy poczekać cierpliwie na dorodnego lina, ale już choćby leszcze nie wymagają już takiej ciszy na łowisku. Spinningując w poszukiwaniu drapieżników wszystko zależy od naszej pomysłowości i szczęścia. W słoneczne dni przynajmniej ja, unikam błyskotek. Przynęta na końcu żyłki jest raczej stonowana i to obojętnie czy jest to blacha, guma czy wobler. Kolejna pora to oczywiście wieczór. Słońce jest już nisko i do zmroku można poświęcać się swojej pasji. Od tych wakacyjnych reguł są jednak wyjątki. Jeśli nad wodą jesteśmy z naszymi pociechami, to przecież nie będziemy ich zrywać na przykład o czwartej nad ranem. Pora na drobne płotki czy ukleje jest właściwie obojętna. Podobnie jest wówczas, kiedy aura nam nie sprzyja. Zrywać się o poranku nie trzeba. Muszę jednak przypomnieć. Podczas burzy z węglowymi wędziskami lepiej się nie pojawiać. To naturalne piorunochrony i co może nam grozić chyba opisywać nie muszę. Nie wsiadajmy też podczas burzy do łódek. Porywisty wiatr nie jest naszym sprzymierzeńcem. I jeszcze ostatnie przypomnienie. Do 15 lipca trwa okres ochronny na węgorze. Zostawmy je w spokoju.