Sandaczowe żniwa

Nie dalej, jak trzy tygodnie temu ubolewałem, że apetyty rosną, ale sandaczy, jak na lekarstwo. Główny powód takiego stanu rzeczy wraz z Andrzejem Tokarskim upatrywaliśmy w jeszcze zbyt ciepłej aurze. Teraz już się wyraźnie ochłodziło. Spadła też temperatura wody i już można powiedzieć, ze przy odrobinie szczęścia i wiedzy sukces mamy murowany. Przekonali mnie nasi okręgowi ichtiolodzy Rafał i Łukasz. Słyszałem też o zawodach gdzie padały sandacze ponad 70 centymetrowe. Wieści rozeszły się bardzo szybko, a jeszcze na dodatek w sobotę szczecińskie bulwary opanowali uczestnicy finałowych tegorocznych zmagań z cyklu Street Fisching, którzy też połowili. Przejechałem w niedzielę przez Dziewoklicz i wzdłuż Kanału Odyńca. Byłem nad Cegielinką w pobliżu Regalicy, ale też i na wspomnianych bulwarach. Na brzegach i na wodzie spinningujących nie brakowało.

Na końcach żyłek można było spotkać wszystko. Od zwykłych twisterów, przez wymyśle zestawy z kopytami, drop shoty i koguty czy nawet obrotówki. Nie wszystkim udało się zawalczyć z tak pięknymi sandaczami, jakie widać na zdjęciach. Powie ktoś, że złej baletnicy przeszkadza nawet mały rąbek spódnicy, ale tym razem rzeczywiście tak jest. Jeśli ktoś trafił z wędkowaniem na czas, kiedy nie było dość mocnej cofki i wykazał się sprytem, to połowił. W niedzielę cofka zatrzymała nurt rzeki i brania były już dużo słabsze. Najważniejsze jest jednak to, że ryb powyżej wymiaru ochronnego jest więcej niż przed rokiem. Na dodatek można przeżyć, jak jedna z wędkarek niecodzienną przygodę. Łowiąc okonie wyciągnęła z Odry dorodną 70-cio centymetrową troć, która oczywiście wróciła do wody. I jeszcze jedna ciekawostka. Z Zalewu Rybnickiego wędkarz wyłowił rekordowego suma. Ryba miała 260 cm i ważyła 102 kilogramy!