Rodzinnie i na dodatek w międzynarodowym gronie. Na początek jednak nieco historii, o której opowiedział mi członek szczecińskiego Koła PZW Miasto Henryk Piłat. To było jeszcze w czasach, kiedy istniały w mieście Zakłady POLMO. Mieliśmy tam swoje koło wędkarskie Metalowiec i nawiązaliśmy wówczas kontakt z kolegami wędkarzami z Oranienburga. Było to już niemal 50 lat temu. Spotykaliśmy się na wspólnych zawodach.
Kiedy nasze zakłady padły część naszych członków przeniosło się do Koła Miasto. Zabraliśmy ze sobą kontakty z Niemcami i od 2002 roku tak jest aż do dziś. Kiedyś walczyliśmy wspólnie o puchar przechodni dwa razy w roku. Teraz tylko raz, ale zmagania są zawsze ciekawe. W czerwcu spotkaliśmy się na Cegielince. Musieliśmy się bardzo mocno starać, bo niemieccy koledzy dali nam ostatnio łupnia i gdyby wygrali musielibyśmy pożegnać się z pucharem. Udało się, ale trzeba przyznać, że trochę sąsiedzi nie trafili z zanętą. Przygotowali ją na spokojną wodę, a Cegielinka przecież płynie i czasami jej nurt jest nawet dość mocny. No, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Gdyby stało się inaczej puchar na stałe zatrzymaliby Niemcy. Spotykamy się z nimi i na mniej sportowym poziomie. To też tradycja jeszcze z Koła Metalowiec. U nich, to bardzo popularny model spędzania czasu. Mam tu na myśli rodzinne wędkowanie. Teraz też raz my do Nich, raz oni przyjeżdżają do nas. Na łowisku Kamienie, czyli na Wyspie Puckiej walczyło w ostatnią sobotę bardziej piknikowo 10 drużyn z Oranienburga i 20 naszych. Łowiliśmy całymi rodzinami. Rodzice z dziećmi, a nawet trzypokoleniowe zespoły. Formalnie drużyny liczą sobie 2 osoby, ale to przecież tylko zabawa. Jest jej zdecydowanie więcej niż prawdziwego sportowego ducha. Ale takie spotkania też dają dużo przyjemności.