Sztuczne tarło troci

Ponad milion zapłodnionych ziarenek ikry troci trafić ma w tym roku do Goleniowskiego Ośrodka Hodowlano – Zarybieniowego Okręgu PZW w Szczecinie. Trzeba je jednak wcześniej pozyskać, a to nie do końca łatwe zadanie. Najpierw na przykład w Trzebiatowie na specjalnie skonstruowanej przepławce wyławia się zmierzające na naturalne tarliska w górę rzeki ryby.

Później, aby pozbawić je stresu są usypiane. Dopiero wówczas ichtiolodzy przystępują do pozyskiwania ikry. Tak było ostatnio na Redze. Wyłowioną i uśpioną troć trzeba delikatnie, ale dokładnie osuszyć. Do miski gdzie za chwilę zacznie spływać ikra nie może się dostać ani kropla wody. Ichtiolog naszego Okręgu Łukasz Potkański opowiadał nie tylko mnie, ale i studentom Wydziału Nauk o Żywności i Rybactwa. Pewny chwyt za płetwę ogonową, odwrócenie ryby głową do góry i zaczyna wypływać ikra. Aby było szybciej ichtiolodzy wspomagają się sprężonym powietrzem, które za pomocą igły wpuszcza się do rybich wnętrzności. Troć jest teraz mierzona. Pobiera się z niej materiał genetyczny do badań, znakuje i wypuszcza do basenu z natlenioną wodą, aby mogła się szybko obudzić. Jeszcze chwila i samica wraca do swojej rzeki. To jednak nie koniec sztucznego tarła. Pozyskaną ikrę trzeba zapłodnić, czyli oblać mleczem samca, dobrze wymieszać, przepłukać czystą wodą i odczekać 2- 3 godziny. Zapłodniona ikra zrobi się twarda i można ją przewieźć bezpiecznie do wylęgarni. Dlaczego trzeba pomagać rybom? Na rzekach, gdzie chętnie odbyłyby swoje miłosne gody jest sporo przeszkód w postaci zastawek, jazów czy elektrowni wodnych. Aby utrzymać populację troci taką, jaką mamy w tej chwili – bez sztucznego tarła się nie da. Powiedział mi ichtiolog, a jednoczenie szef naszego Biura Okręgu PZW Rafał Pender.