Co ciekawe to wcale nie jest mój wymysł, tylko stwierdzenia wielu miłośników kija. Zgodnie z tym, co od lat się bardzo często potwierdza sezon na drapieżniki, szczupaki czy sandacze – powinien się zacząć na początku września. No… powiedzmy w połowie.
Potwierdza to również ichtiolog, Dyrektor Biura Zarządu Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie Rafał Pender. Do końca miesiąca właściwie, utrzymywały się jednak dość wysokie temperatur temperatury. Szczególnie w płytkich zbiornikach zaczęło brakować wody, bo i deszczu było, jak na lekarstwo. Na początku października w końcu się rozpadało, ale pogoda trochę chyba przesadziła. Silny, sztormowy wiatr zaczął wpychać wodę z morza do Odry. Sam obserwowałem jak błyskawicznie przybywało jej nie tylko w Świnoujściu, ale i w Trzebieży, w jeziorze Dąbie, w Szczecinie, Gryfinie a nawet Widuchowej, a to już przecież sporo kilometrów od wybrzeża. Pozalewało mariny i przystanie wędkarskie. Wiedzą coś o tym nasi koledzy z Koła Miasto, który w Nurcie Bryneckim nie tylko podmyło nabrzeże, ale też i domki. Zadowolone były tylko kaczki, które pływały sobie nad zalanymi trawnikami. I to wszystko ma niestety dość poważny wpływ na brania. Są oczywiście wśród nas specjaliści, którzy już teraz mogą pochwalić się sporym dorobkiem sandaczowym. Generalnie jednak brania są słabe. Spacerując wzdłuż Odry i Regalicy spotkałem łowiących białą rybę z gruntu, ale i ona też była bardzo kapryśna. Stąd to właśnie tytułowe stwierdzenie, że ryby głupieją. Osobiście jestem jednak zdania, że warto jeszcze poczekać. Po pierwszych przymrozkach drapieżniki poszaleją i adrenalinka z pewnością podskoczy.