Zasiadka

Razem z Adamem Tańskim – ichtiologiem, ale jednocześnie Wiceprezesem Zarządu Okręgu PZW w Szczecinie – wybraliśmy się na karpie. Najpierw było oczywiście nęcenie. Kilka razy na karpiowy stół trafiały smakołyki, aby przyzwyczaiły się do żerowania w konkretnym miejscu. W piątkowe popołudnie rozpoczęliśmy przygotowania już na pomoście. Rozbiliśmy dwa namioty.

Dla mnie była to pierwsza tego typu przygoda i choć blade pojęcie miałem, jak to wszystko wygląda, to przyznam szczerze, że potrzeba aż tak dużego zaangażowania, tego nie wiedziałem. Całe stanowisko Adam zastawił słoiczkami z kulkami. Były też i większe worki. Najwięcej czasu trzeba było jednak poświęcić aby zmontować wędziska. To nie tylko osadzenie kołowrotka i założenie haczyka.  Później oczywiście wybór kulek i osadzenie przy (nie na) haczykach i specjalny obciążnik. Ten już w wodzie ma przy braniu spełniać funkcję samozacinacza. Kiedy już wszystko było gotowe łódką wywieźliśmy przygotowane trzy zestawy w miejsca nęcenia. Po powrocie na pomost wędki zostały osadzone w specjalnym stojaku, a żyłka naprężona. Dodatkowo trzeba ją było też uzbroić w czujniki brań.  Czego się spodziewaliśmy? Oczywiście duuużych karpi, takich powyżej 10 kilogramów. Mijały godzina za godziną, a czujniki milczały. Krótkie popiskiwania pojawiały się tylko podczas silniejszych powiewów wiatru. Niestety. Pogoda nam raczej nie sprzyjała. Na niebie dominowały chmury, a po północy powiało nawet dość silnie. Cierpliwości jednak nie brakowało. O świcie Adam zdecydował się na wymianę kulek, ja niestety musiałem już wracać. Pierwsza moja profesjonalna  zasiadka na duże karpie okazała się nieudana. Oczywiście tylko jeśli chodzi o ryby. W sumie spędziliśmy wspólnie ponad 12 godzin. Pełen relaks w dobrym towarzystwie i przy cudownym koncercie, jaki zafundowały nam ptaki. Było warto!