Sezon na sandacze już się rozpoczął, a to oznacza, że na wodzie, przy bardzo zmiennej ostatnio pogodzie pojawiać się zaczęło coraz więcej łódek. Czy każdy z nas zna podstawowe zasady bezpieczeństwa? Jakimi łodziami pływać? W jaki sprzęt muszą być one wyposażone? Żeby również samemu pozbyć się wątpliwości – o odpowiedzi na postawione pytania zwróciłem się do Szefa Centrum Motorowodnego „Ślizg” w Szczecinie Stanisława Kołaczyńskiego.
Bardzo ważna jest znajomość wody i dobre rozeznanie warunków atmosferycznych przed wypłynięciem – mówi Pan Stanisław. O ile ten drugi z warunków łatwy jest do zrealizowania, o tyle z pierwszym możemy mieć czasami kłopot, kiedy chcemy odwiedzić mało znany sobie akwen. I tu najważniejsza jest kolejna podpowiedź. Łódź, czy mała, czy duża musi być niezatapialna. Jeśli zdarzy się wywrotka, służy ratownicze mogą często nie zauważyć pojedynczego człowieka w wodzie. Łódź jest zawsze zdecydowanie łatwiejsza do wyśledzenia. Zarówno z powietrza, jak i z poziomu wody. Kolejnym elementem, wymaganym przez prawo jest sprzęt ratunkowy. Ten jednak też trzeba stosować z głową. Pan Stanisław przytacza dla przykładu dwie tragedie, które miały miejsce na wodzie. Podczas „białego szkwału” – na znakomicie wyposażonym w sprzęt ratowniczy jachcie – tonie dziecko. Rodzice schowali je wcześniej pod pokładem. Rybacy z Zalewu Kamieńskiego toną 30 metrów od brzegu. Ich kamizelki i koła ratunkowe były w kubryku. Nie zdążyli po nie sięgnąć. To, co więc najważniejsze podczas pobytu na wodzie, aż samo ciśnie się na usta. Pływajmy, ale niech nam nigdy nie zabraknie wyobraźni przy każdorazowym wypłynięciu. Piękna, często rozleniwiająca nas aura nie może pozbawić nas rozsądku. Z pewnością do brzegu dopłyniemy bezpiecznie – mówi Kołaczyński i ja mu wierzę.