Wakacyjna przygoda

Lato już w pełni. Ostatnio słońce nawet bardzo mocno przygrzewało. W taką pogodę pobyt z wędką nad wodą możliwy jest wyłącznie o brzasku i tuż przez zmierzchem. Postanowiłem, więc dziś opowiedzieć o mojej wakacyjnej przygodzie, jaka spotkała mnie na pięknej, chorwackiej wyspie Brać. Jadąc tam wiedziałem, że spotkam się tam z niezwykłym człowiekiem, ale nie przypuszczałem, że po spotkaniu wyśle mnie w fascynujące miejsce.

Leon Grubisić jest ichtiologiem, który swoją wiedzę zdobywał na byłej już Akademii Rolniczej w Szczecinie. Na stałe mieszka w Chorwacji i swoją wielką pasję spełnia pracując w wyuczonym zawodzie. Przy stoliku, kiedy piliśmy kawę opowiedział mi historię o adriatyckich tuńczykach błękitnopłetwych. Nie miałem wprawdzie okazji wybrania się na ich połów, ale i tak opowieść była bardzo interesująca. Chorwacja eksportuje te piękne i olbrzymie ryby aż do dalekiej Japonii. Najpierw takie niewielkie, ważące kilkadziesiąt kilogramów ryby łowi się w sieć i umieszcza w specjalnie zamontowanych na kutrach pojemnikach z morską wodą. Później są one przewożone na zbudowane w zatokach farmy. Jak one wyglądają widać na filmie i zdjęciach. Tam są dokarmiane. Na początek sztuczną karmą, aby miały jak największą masę mięśniową. Później, aby szybko obrosły tłuszczem, między innymi naszymi bałtyckimi śledziami. Po osiągnięciu wagi ponad stu kilogramów można je już sprzedawać. Po te najbardziej okazałe przylatuje specjalny samolot. To ryby, które na tokijskiej giełdzie osiągają cenę nawet ponad miliona dolarów za sztukę. Nieco mniejsze są filetowane, mrożone w ciekłym azocie i transportowane do Japonii w chłodniach statków. Tym razem byłem tylko na farmie. Kiedy znów odwiedzę Chorwację może uda mi się wybrać na połów tych olbrzymów. To droga zabawa, ale z pewnością warto!