Od początku czerwca możemy ponownie łowić te jedne z najsmaczniejszych ryb naszych wód. Powinny już być po tarle i po odpoczynku. Powinny, ale czy są? Zdaniem mistrza wędkarskiego Andrzeja Tokarskiego z sandaczami jest tak, jak z pierwszomajowymi szczupakami. Wszystko zależy od pogody.
Nikomu nie trzeba przypominać, że maj nas nie rozpieszczał i woda specjalnie nie miała się kiedy ogrzać. Pierwszy wniosek nasuwa się, więc sam. Jeśli uda się nam go złowić to zwracajmy uwagę, czy aby to jeszcze nie pełny mleczak albo ikrzyca. Jeśli tak, to wypuśćmy je natychmiast do wody. Szczupak wyciera się wcześniej i w zdecydowanie zimniejszej wodzie. Dochodzi do pełni formy i z apetytem żeruje szybciej niż sandacz. Wniosek drugi, to fakt, że akurat w tym roku, po niesprzyjającej i chłodnej wiośnie kondycja nawet wytartych ryb jest kiepska, a i na przynęty reagują słabiej. Reguły oczywiście nie ma, bo i w zimnej wodzie może się trafić przyzwoity komplet. A co do technik łowienia. Czy czerwcowe połowy różnią się od tych jesiennych? Raczej nie – podpowiada Pan Andrzej. Odkąd zapanowała moda na Drop Shota jest on skuteczny zarówno teraz, jak i na przykład we wrześniu. Guma, główka i tradycyjny opad oczywiście nadal jest również stosowany.
Gdzie? W pobliżu Szczecina, a nawet w samym mieście to głównie Odra Zachodnia i okolice bulwarów. Można też spróbować na Regalicy i kanale Cegielnika, który jest już po okresie ochronnym otwarty. No, ale nie każdy przecież celuje w sandaczowe żniwa. Innym kolegom po kiju przypominam. Od 15 czerwca do 15 lipca musimy się wstrzymać z połowami węgorzy. Przepisy obowiązują nas wszystkich, więc musimy o tym pamiętać. Podczas kontroli mogą być kłopoty.