Sandacze

Sandaczowe żniwa tradycyjnie przypadają na październik. Niestety w tym roku aura sprawiła wszystkim psikusa i tak naprawdę o prawdziwych żniwach mowy chyba nie ma. Jest za ciepło, ale nasz wędkarski ekspert Andrzej Tokarski słabych brań dopatruje się nie tylko w ciepłej jesieni.

Temperatura ma oczywiście swój niewątpliwy wpływ. Dotyczy to wszystkich drapieżników, które najczęściej zaczynają się objadać po pierwszych, nawet niewielkich przymrozkach. Kolejnym powodem niezbyt rewelacyjnych wyników jest fakt, że przed rokiem łowiono naprawdę spore ilości dużych sandaczy. Było tak nie tylko na nadodrzańskich bulwarach w samym Szczecinie. W okolicach Dworca PKP, między mostami Kolejowym i Długim, czy w okolicy Trasy Zamkowej. Nie mogli też narzekać wędkujący z łodzi na Kanale Cegielnika czy na Regalicy. W tym roku szczególnie w tych ostatnich dwóch miejscach połowy są po prostu mizerne. Sami wędkarze przyczyny upatrują w potężnej ilości sieci przegradzających Zalew Szczeciński i Jezioro Dąbie. No, ale dość narzekań. Wędkarze potrafią być przecież cierpliwi. Panie Andrzeju, jaka metoda dominuje przy łowieniu tych niezwykle smacznych ryb? Najpopularniejsza jest oczywiście główka i guma w różnych barwach – mówi nasz mistrz. Coraz popularniejszy staje się jednak Drop Shot. Prowadzenie przynęty jest tu oczywiście sporo trudniejsze i wymagające większej precyzji, ale efekty bywają rewelacyjne. Jeśli ktoś jeszcze nie próbował to niech żałuje. Do kiedy potrwa, więc jesienna, sandaczowa zabawa? Zgodnie z decyzjami, jakie podjął Zarząd Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie od ubiegłego roku możemy sandacze łowić wszystkimi dozwolonymi metodami na wodach obwodu rybackiego rzeki Odry nr 5 – do końca grudnia. Wystarczy czasu, aby cierpliwość się opłaciła.